Strona główna > DRIFT > Architekt własnego sukcesu

Architekt własnego sukcesu

W  sobotę 27.08 na torze przy Rakietowej odbędzie się Driftingowy Puchar Polski Drift Open 2011. W zeszłorocznej edycji imprezy pojawił się wrocławski debiutant Bartłomiej „Borys” Solecki, który zgłosił się do wyścigu w ostatniej chwili. Plan miał ambitny i prosty: wystartować i pokonać tylu rywali ilu się da z polskiej czołówki drifterów. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że prawie tego dokonał bez rajdowego kombinezonu i z uszkodzoną turbiną w swoim Nissanie.

Faworytów oczywiście wtedy nie pobił, ale podbił serca wrocławskich kibiców, którzy docenili jego spontaniczny wyjazd na tor, ambitną jazdę i niespodziewany awans do TOP 32 imprezy. Jego fani już zapowiadają zorganizowany doping i dobrą zabawę połączoną z piknikiem podczas sobotniego Drift Open 2011. To trzeba zobaczyć, bo Solecki to wciąż ten sam skromny i cichy człowiek, ale już zupełnie inny kierowca.

Jego kariera zaczęła się od wspomnianego braku kombinezonu i uszkodzonego sprzętu. Do tego kask i koła do Nissana były pożyczone, czyli wszystko spontanicznie z marszu i amatorsko. Ale to już historia. Solecki przeszedł w ciągu roku dużą metamorfozę. Mentalną i sprzętową. Przed rokiem „Borys” miał duże wsparcie przyjaciół i rodziny, ale to do końca nie mogło zabezpieczyć zaplecza serwisowego. Teraz to się zmieniło. Solecki nawiązał współpracę z innymi kierowcami i zamierzają w trójkę stworzyć wspólny team. Koniec z mozolnym dłubaniu przy sprzęcie w pojedynkę. W drużynie szybciej, taniej i łatwiej. – Chcemy z „Katodem” i „Florkiem” w najbliższym czasie jeździć w trójkę w jednych barwach. Póki co tylko mój samochód jest na pełnym chodzie, ale reszta teamu powoli kończy przygotowywać swoje maszyny. Taka współpraca to dużo korzyści. Kolega prowadzi własny sklep z częściami samochodowymi i warsztat, więc wiele rzeczy robimy razem – tłumaczy „Borys”.

Bartłomiej "Borys" Solecki (Fot. Michał Starościk)

Wrocławski drifter w ostatnim czasie w swoim Nissanie 200 SX S 14 zamontował nowy komputer odpowiadający za pracę silnika i ustawienia jego elementów. Można nim na przykład sterować odpowiednie dozowanie mocy na różnych obrotach. Niuanse techniczne są tu bardzo ważne, jak w każdym innym sporcie motorowym, ale dostrojenie wszystkiego nie jest oczywiście prostą sprawą. Ale tu też z pomocą przychodzi team. – Na starym komputerze seryjnym nie dało się dobrze wystroić samochodu, a nowy oddałem w ręce bardziej doświadczonego kolegi. „Katod” ma lata praktyki i pomaga mi nie tylko w warsztacie, ale też na torze. To on właściwie pokazał mi, jak się driftuje, zawsze służy pomocą i doradzi, gdzie zahamować ręcznym, strzelić ze sprzęgła, czy pojechać linią – wylicza zalety współpracy Solecki. Aż ciężko uwierzyć, kiedy on znajduje na to wszystko czas, bo jest dziennym studentem architektury, który niczego nie zaniedbuje i indeks już dawno zdał. Dzięki temu ma przed sobą jeszcze dwa miesiące wakacji i dobrą pogodę, więc bawi się na pełnych obrotach i jedzie przez życie na najwyższym biegu.

Nissan 200 SX S 14 (Fot. Michał Starościk)

Jeszcze rok temu „Borys” walczył na torze nie tyle z rywalami, co z samym sobą i własnym autem. Dało się zauważyć brak doświadczenia, umiejętności i problemy z serwisowaniem samochodu. Było za to doskonale widoczne zaangażowanie, chęci i wrodzony talent do jazdy ślizgiem kontrolowanym. Tymi zaletami „kupił” publikę, która cieszy się jego jazdą, tak samo, jak on. – Teraz jest to dla mnie świetna zabawa. Przez rok nauczyłem się bardzo dużo. Praktyka i treningi zrobiły swoje. Nabrałem pewności siebie i wiem, że nie spalę się z nerwów na starcie. Jak palić, to tylko gumy w doborowym towarzystwie w sportowej walce i do samej mety – mówi Bartłomiej Solecki.

Trening czyni mistrza, ale wrocławski drifter ma już trochę dość jazdy po torze na ulicy Rakietowej. Mimo że jest to sport bardzo widowiskowy, to w Polsce wciąż jest mało znany, niszowy. Nie powstaje zbyt wiele miejsc, gdzie zawodnicy mogliby legalnie się ścigać i podnosić swoje umiejętności. – Rakietowa już mnie nudzi. Jest oklepana i niczego się już tam nie nauczę. To jest jazda na pamięć, a nie o to przecież chodzi. Trzeba być elastycznym. Stawiać sobie nowe cele, podnosić poprzeczkę i zmagać się z fajnymi technicznymi trudnościami. Ten tor jest bardzo wolny. Właściwie wszystko wykonuje się maksymalnie na drugim biegu. I to jest problem, bo brakuje przez to frajdy i prawdziwej zabawy. A ja chcę spróbować wyższej szkoły jazdy – tłumaczy przyszły architekt.

Ostatni zakręt i prosta droga do sukcesu... (Fot. Michał Starościk)

Innego toru we Wrocławiu nie ma, więc drifter nie ma wyboru i dalej pali gumy przy płocie wrocławskiego lotniska. Nie robi tego oczywiście za darmo. Wynajęcie toru kosztuje. I to dużo więcej niż chociażby u naszych sąsiadów z południa, więc ciężko marzyć o szybkim rozwoju tego sportu na polskim podwórku. – W Czechach ten sport jest bardziej popularny, torów jest więcej i są ciekawe technicznie. Wynajęcie jest też dużo tańsze. Przykładowo za równowartość 150zł w Czechach można wynająć kawałek asfaltu do ścigania na cały dzień. U nas na tym rakietowym placu zabaw można się pobawić jakieś trzy godziny – mówi drifter.

Ale Bartłomiej Solecki to prawdziwa „złota rączka” i finansowo też sobie radzi. Majsterkowanie przy sprzęcie (nie tylko samochodowym), to jego hobby i wielka pasja. Wychodzi mu to znakomicie i dzięki swoim umiejętnościom dorabia w firmie budowlano – remontowej. Sam pracuje na swój sukces, a zarobione w ten sposób pieniądze przeznacza głównie na serwis wozu, ale to, jak wiadomo – studnia bez dna.

Drift to droga zabawa, a w zeszłym sezonie na Nissanie „Borysa” doskonale było widać czerwony lakier. Brak sponsorów i ich reklam na samochodzie, to największa zmora każdego kierowcy. Jednak ostatnio auto przeszło rewolucję i jest nie do poznania. Niestety nie ma to wiele wspólnego z potencjalnymi sponsorami, ale Nissan i tak robi duże wrażenie. Zdjęcie nie oddaje tego w pełni? Nie wierzysz, że ta maszyna jest w stanie ścigać się bokiem? To właściwie, czemu nie sprawdzić tego na żywo?

Tam po prostu w sobotę trzeba być, żeby zobaczyć, jak Solecki będzie bawił się z przyciąganiem ziemskim i prawami fizyki w swoją własną grę i ją wygrywa.

Tomasz_A®muła

 

Więcej zdjęć znajdziesz tutaj: http://www.facebook.com/michalstaroscik

Początek zawodów: 27 sierpnia, godz. 10.00.

Miejsce: Tor Redeco, ul. Rakietowa 39.

Bilety: 20zł. Wejście za darmo dla dzieci do 12 lat i osób na wózkach inwalidzkich.

Kategorie:DRIFT
  1. Brak komentarzy.
  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz